Obserwatorzy

wtorek, 29 września 2015

Ochłonęłam odrobinę :))

Kolejne Craft Party przeszło do historii a ja tak jak i w ubiegłym roku mam niedosyt ;) Właściwie praktycznie zaraz po wejściu załapałyśmy się z Julką na warsztaty - dekorowanie podkładek farbami kredowymi. To moje pierwsze z nimi spotkanie i stwierdzam, że są świetne: pięknie kryją, przecierki bardzo ładnie wyglądają, schną w ekspresowym tempie. Chyba farba akrylowa pójdzie w kąt ... ;)

Nasze podkładki robione tak na szybko:




Jeszcze dobrze nie skończyły się warsztaty a już rozdawane były tytki z przydasiami. Moja tytka niestety robiona rano przed wyjściem nie była tak ładna jak ubiegłoroczna, raczej z wierzchu zwyczajna, jak to tytka ... ale mam nadzieję, że zawartość przyda się nowej właścicielce:


garść kwiatuszków i trochę tasiemek


szydełkowe mini kwiatki, kilka guzików, gwiazdek i aniołków


papiery na różne okazje

i oczywiście zakładka do książki






Ze swojej strony chciałabym podziękować Drogiemu Anonimowi, który przygotował tą tytkę - wspaniałości dostałam: papiery, kwiatki, kokardki, stmepelki, bazę albumu - same cuda! Z całego serca dziękuję!!!




A po tytkach pobiegłyśmy na warsztaty do mamajudo na warsztaty, aby zrobić kartkę z przeszyciami. Karteczki wyszły nam całkiem zgrabne ;)

Julki:



i moja (którą chciałam udoskonalić poprzez nadanie połysku, ale zapomniałam, że grafika jest drukowana na drukarce atramentowej i się odrobinę rozmyła ;) )


I to by było na tyle. Zapraszam jeszcze do obejrzenia filmiku:


Szkoda, że nie ma podobnych spotkań np. dla szydełkomaniaczek ;) bo nie czuję się scraperką i trochę zazdroszczę dziewczynom tych spotkań w realu osób, które znają z blogów :))

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

Ania

wtorek, 22 września 2015

Lampka Julki, przed i po :)

Jakiś czas temu (jakoś tak zaraz po przeprowadzce ;) ) wygrzebałam u "holendrów" lampkę za kilka złotych (ok. 10). Zła nie była, ale stara, z plastikowym abażurem, którego nie udało się skutecznie doprać.



Tutaj widać nie tylko kurz ale i plamki, które nie chciały się zmyć.

Początkowo myślałam tylko o zmianie abażura, ale Julce marzyła się biała lampa, więc dostała papier ścierny i poszła matowić drewnianą podstawę. Ta praca wyglądała trochę jak malowanie płotu przez Tomka Sawyera, który wykombinował tak, że płot malowali koledzy, a on jeszcze na tym zarobił. Co prawda Julka nie zapędziła się aż tak daleko, ale lampkę czyściła Sąsiadka, a Julka jej dzielnie dotrzymywała towarzystwa ;)



Lampkę przemalowałyśmy białą farbą akrylową do m.in. do drewna, uszyłam nowy abażur i teraz wygląda tak:


Muszę przyznać, że tak długo czekałam z metamorfozą bo nie umiałam poradzić sobie z abażurem i pierwsza próba jego uszycia zakończyła się fiaskiem. Ten jest prawie idealny ...

 
... może przydałaby się jeszcze jakaś falbanka na dole (jak myślicie?)

Abażur uszyłam zgodnie z nieocenionymi radami Eli z bloga szyciowo-sklepowego Stokrotki i na podstawie jej tutorialu (zapomniałam o białym materiale wewnątrz lampy, ech ...). Na szczęście nasza lampka ma więcej zakładek, więc źle nie jest.


Materiał (wybór Julki) też oczywiście kupiony u Eli - bo mam to super szczęście, że jesteśmy sąsiadkami (przez mały las, ale zawsze ;) ) i jak tylko uszyję jeszcze to co mam w planach to na pewno znowu zawitam. Zajrzyjcie koniecznie do sklepu, tak pięknych materiałów w jednym miejscu jeszcze nie widziałam!

Elu jeszcze raz serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że jeszcze niejedną kawę wspólnie wypijemy :*

Moja metamorfoza, jak Wam się podoba?


Zdradzę Wam, że w dalszej perspektywie będzie więcej zmian, ale najpierw muszę opanować temat farb kredowych bo z efektu pracy z akrylowymi średnio jestem zadowolona, no i Julka musi jeszcze trochę "dorosnąć" aby jej pomoc była bardziej efektywna :)))

A teraz jeszcze z innej beczki. Moja ostatnia karteczka na ślub koleżanki z siatkówki. Początkowo byłam nawet z niej bardzo zadowolona bo wydawało mi się, ze chyba takie proste kartki chciałabym robić. Ale jak wiecie wybieram się na Craft Party do Poznania (to już tylko kilka dni!) i śledzę różne wiadomości, m.in. związane z warsztatami. No i przepadłam bo odkryciu bloga mamajudo. Zapisałyśmy się z Julką na warsztaty prowadzone przez Magdę i wiem, że będzie to owocnie spędzony czas :)



Wybieramy się dziś do lasu, oficjalnie szukać materiałów do zrobienia jak najbardziej naturalnego instrumentu na muzykę, ale ja po cichutku liczę na jakieś malutkie grzybobranie ;)

Pozdrawiam Was serdecznie

Ania

piątek, 18 września 2015

Garść zaległości :)

Chciałabym podziękować Wam za sympatyczne komentarze po moimi warkoczami - próbki wzorów są już u zamawiającej, zobaczymy czy coś jej wpadnie w oko :) Dla mnie to kolejne wyzwanie, kolejna technika do poznania i wyszlifowania, już zaczęłam marzyć o mięciutkim swetrze z warkoczami ... :)

Tak jak napisałam, tak zrobiłam - chwyciłam aparat o porobiłam trochę zdjęć wytworków moich rąk, powstały dawno lub bardzo dawno temu, wykończone i przygotowane do pokazania na festynie premiery na blogu doczekały się dopiero teraz :)

Lniane serduszko z haftowaną wstawką, ozdabia nasze lustro w przedpokoju:


Uwielbiam kubki, ale nie lubię firmowych reklamówek i takich prostych jak ten, który jakiś czas temu Julka przyniosła ze szkoły:


Kubek idealnie nadawał się do tego, aby zrobić mu ładne ubranko (z resztek włóczki Drops Paris):


Ten sam kubek, a zupełnie inny, prawda? Takie proste metamorfozy lubię najbardziej :))

Tu poniżej jeszcze jedno serduszko, wypełnione lawendą, rozsiewa cudowny zapach, zrobione z mieszkanki lnu i bawełny (Bomull-lin Drops), która została mi po zrobieniu torby:



Na zdjęcia załapał się też mój zimowit jesienny, którego bulwy dostałam w ubiegłym roku do Gabrysi :)) Wcześniej nie wiedziałam, że taki kwiatek istnieje, a jest piękny :))



Zastanawiam się tylko nad przesadzeniem go wiosną, tak, żeby go jeszcze bardziej wyeksponować w moim małym ogródku :))

Pozdrawiam Was serdecznie, uciekam do pracy :*

Papa

Ania

środa, 16 września 2015

Mam lenia ...

i ten leń nie pozwala mi robić zdjęć moich poczynań szydełkowych i nie tylko :/ Niektóre przesyłki przez tego lenia czekają nie wysłane, ale obiecałam sobie, że jutro go przepędzę. Siedzę w domu chora i choć pogoda zachęca do prac w ogrodzie niestety ja zmuszona jestem tylko o tym pomarzyć :/ Za to skorzystały na tym druty, przeproszone jakiś czas temu, wróciły do łask.

Kupiłam niedawno, znany pewnie Wam magazyn, Mollie potrafi - Czas na druty. Z dystansem podchodziłam do poprzednich wydań, które wydawało mi się, że mają dużo zdjęć, sporo rzeczy można znaleźć w internecie, ale ten poradnik jest świetny :)))

(Tu już widać moje próbki warkoczy ;) ) 

Do tej pory wydawało mi się, że umiem oczka prawe i lewe (a zatem również ściągacz i ścieg ryżowy), ale tylko wydawało mi się, bo wszystkie oczka były przekręcone. Teraz już wiem w czym rzecz, przećwiczyłam oczka prawe robiąc komin, który pokażę jak zrobię zdjęcia ;), i zabrałam się za warkocze.



Nie przypadkiem wybór padł na te warkocze, mam do zrobienia warkoczowy kocyk. Zrobiłam dwie próbki, zmieniając rozmiar drutów i "gęstość" warkocza i kombinując z brzegiem. Wybór należy do zamawiającej, chociaż ja mam już swój typ.




Niestety ściegi warkoczowe mają pewien minus - lewa strona nie wygląda zbyt atrakcyjnie :( 


A skoro to ma być kocyk to myślę, że obie strony powinny być ładne, zrobiłam też próbkę szydełkiem. I sama nie wiem - wełenka Merino Extra Fine Dropsa chyba bardziej nadaje się na druty?


Co myślicie o tych moich wypocinach? Warto robić dalej? Którą wersję byście wybrały?

Już całkiem niedługo drugie spotkanie na Ogólnopolskim Craft Party w Poznaniu  (klik)  :)) Już się cieszę :) A o tym jak było w ubiegłym roku możecie przeczytać tutaj :)))

Pozdrawiam Was ciepło :)))

Ania

piątek, 4 września 2015

Dla osoby obdarzonej wielkim sercem ...

Dziś mało słów, więcej zdjęć. 
Zrobiłam szal. Niech pozostanie tajemnicą dla kogo. Ale w podziękowaniu za całą okazaną nam dobroć powstał szal:


Szal wykonany z włóczki Lace Drops, szydełkiem nr 3, wg projektu znalezionego we włoskiej gazetce.


Do szala dołączyłam karteczkę:





A co do pierwszego dnia szkoły, to zgodnie stwierdzamy, że szkoła jest fajna (no może moja gimnazjalistka jest innego zdania ;) ) i jak ogarniemy poranny chaos to już całkiem będzie o.k. :)


Pozdrawiam wrześniowo :*

Ania